6. KARMNIK I WYPIERDALAC
Wszystko wydarzylo sie na Siekierkach (dzialencja Tomasza). Byla niezla popijawa, sporo osob, w sumie git imprezka. Po kilkupiwkach Mlodemu p J. i mi zaczelo odpierdalac. A wszystko zaczelo sie przez to, ze z p J. zakopalismy Brodatemu rowerek, a nastepnie urzadzilismy przejazdzke po dzialce na kompletnie rozjebanym wozku dzieciecym. P W.nie mogl sie z nami powkrecac, gdyz byl zbyt trzezwy (godz ok. 18 a zaczelismy ok 16). Probujac go rozweselic siedzialem na drzewie i spiewalem z dedykacja dla p W. Ode do radosci sypiac przy tym kwiatuszkami zerwanymi z drzewa na ktorym przebywalem... "...Idziemy do sklepu" krzyknal ktos nagle. Zwloklem sie z drzewa i poszlismy... Kiedy wrocilismy p Pacyk prawie nie zyl :D. Impreza trwala dalej, my sie troszke uspokoilismy. Widzac, ze p W. bedzie odprowadzal p D. postanowilem isc z nimi. Powod byl prosty: widzialem swiat podwojnie" dlatego tez potrzebna mi byla dawka "swiezego" powietrza. Kiedy wracalismy czulem sie juz w miare dobrze ale nogi nam sie ugiely kiedy weszlismy na dzialke... DWA ZGONY, RESZTA NAJEBANA, OGNISKO I BRODATY PROBOJACY ZAJEBAC PACYKA. W pewnym momencie "ktos" wpieprzyl ukochany karmnik Tomusia do ogniska... Zgadnijcie co sie stalo???:P Oczywiscie nasz brodaty misiek oszalal:D Kazal sie zbierac i wypierdalac!!! Wszyscy z wielka powaga patrzyli na Brode do poki ten nie wyjebal sie kiedy "biegl" z butla wody aby zalac ognisko. Nagle wszyscy wybuchli smiechem i olali Tomusia:D Skonczylo sie tak, ze karmnik z powrotem wyladowal w ogniu.